11 grudnia 2014

Malutki punkt wyjścia


Przeszło rok, od czasu gdy zostałam Mamą, przymierzam się do pisania. I choć moje drugie JA szepcze cicho, że pisać ciekawie nie umiem, pchnięta wizją rychłego powrotu do pracy postanowiłam spróbować już dziś. Wbrew temu co może sugerować nazwa, nie będzie to wcale blog o gotowaniu. Mój Szczypiorek ani trochę nie jest do zjedzenia, choć czasem mam wrażenie, że zjeść bym go mogła. Jest do całowania, przytulania, łaskotania, jest lekarstwem na smutki, jest głośnym śmiechem, sukcesem, dopełnieniem i jest małym chłopcem. Jest dla mnie źródłem radości, siły, zupełnie nieznanej mi wcześniej energii, inspiracji i determinacji. Na ostatnie kilkanaście miesięcy przeniosłam się w jego dziecięcy świat, bawiąc się, obserwując, ucząc (jego i od niego) i próbując dać mu podstawy do tego by mógł pójść odważnie krok dalej. Za chwilę wracam do świata dorosłych i wcale nie jestem pewna, czy mi z tym dobrze, czy nie zapragnę w ostatniej chwili by czas stanął w miejscu żebym jeszcze chwilę mogła posiedzieć w tym dziecięcym zakamarku. Ale oczywiście czas nie stanie, będzie pędził dalej i jak zwykle w naszej Cebulowej rodzinie będzie się działo...






(Wszystkie zamieszczane zdjęcia dziecka są moją własnością, zabronione jest ich kopiowanie, edycja i rozpowszechnianie bez mojej wyraźnej zgody)




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz